czwartek, 31 października 2013

Przemyślenia

Uwielbiam takie poranki jak teraz. Przywodzą na myśl Światło i taką Biel, że aż razi w oczy. Świeżość. Albo nie. Świeżość to złe słowo. Światło -  tak mi się to kojarzy. Tak... jakby od zarania dziejów nic się nie zmieniło  jakby ludzie nie zniszczyli natury...
Takie momenty, kiedy czuję czyste powietrze, jest zimno i słońce - ale raczej białe niż pomarańczowe. Dopiero niedawno doszłam do wniosku, że kocham jesień. Mam takie wrażenie, jakby wszystko umierało - smutne - i przez chwilę tak jakbym była całkiem sama, taka trochę niczym nie ograniczona. To pomaga, przy tych wszystkich drobnych intrygach - na przykład znajomych, którzy postanowili uprzykrzać ci życie. Albo przy kłótniach w domu. Przy śmierci kogoś w rodzinie...
Dużo się na mnie zwaliło kilka lat temu - zmarł mój wujek, moja jedyna babcia, mój brat i jeszcze te nieszczęsne psy... czasami mam wrażenie, że nasza rodzina jest przeklęta - każde zwierzę, które do nas trafi, umiera... I rodzice ciągle się kłócą, praktycznie się nienawidzą - problemy w szkole to przy tym pikuś, a one i tak doprowadzały mnie wtedy do płaczu. 
 Wszyscy mi mówią, że nie powinnam myśleć o takich rzeczach, że jestem dopiero gimnazjalistką, że powinny mnie zajmować wyłącznie oceny, jakieś show telewizyjne itp. 
Na ocenach, szczerze mówiąc mi nie zależy, uczę się tylko dlatego, że nie chcę później pracować na kasie w markecie czy coś. Seriali telewizyjnych w typie Violetty nie oglądam, no może co najwyżej Tajemnice Domu Anubisa, od czasu do czasu. Kosmetyki i tak dalej? To już trochę bardziej...
Lubię filozofować, doszukiwać się sensu w tym ludzkim świecie - po co jesteśmy? Przecież do tej pory ludzie tylko niszczą.
Czasami zastanawiam się, dlaczego mi przytrafiło się to, co się przytrafiło. Czemu nie jestem kimś innym? Nie wiem. 
Lubię czytać - szczególnie fantasy. Czasami mam nadzieję, że to, o czym czytam, dzieje się naprawdę. Ale tak na serio, to po prostu chciałabym jakiejś zmiany. I tyle. 


No teraz wiecie o mnie więcej, niż ci, którzy znają mnie od kilku lat (Są oczywiście pewne wyjątki). 

niedziela, 13 października 2013

'Lamie Opowieści' Demi Z Wyspy Lam

Część Wszystkim Wyspiarzom!
Przedstawiam wam moje pierwsze opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.


  Ostry, mroźny wiatr, jakże inny od ciepłych podmuchów wiatru, które zazwyczaj panowały na Sarrdor, świszczał i wył, nękając mieszkańców Międzyrzecza, jak robił to od wielu nocy. Na nic zdawały się modlitwy do Harikavy, albowiem zbliżała się Pora Lodu, tak sroga i nieugięta jak to nie działo się przez wiele lat. Lud Sarrdor mógł mieć jedynie nadzieję, że następnego lata pola nadal będą dawać plon, inaczej Sarrdoranie zostaną zmuszeni do opuszczenia ojczyzny na wiele cyklów. Nawet zwierzęta szykowały się do ucieczki na zachód.
   Nagle wszystko ustało. Tylko jeden biały orzeł mknął na wschód niczym strzała wypuszczona z łuku. Niestrudzenie machał skrzydłami, by zbliżyć się do celu - ciemnej chaty na skraju Międzyrzecza, zamieszkałej przez tajemniczego Dibala. Tak, to on był celem orła. Król niebios zakołował nad wioską, po czym wleciał do domostwa ponurego człowieczka. Okno, przez które orzeł wpadł do izby, natychmiast bezdźwięcznie się zamknęło. Las ożywał na nowo. Kiedy biały ptak znowu ukazał się na niebie, zwierzęta jakby o nim zapomniały, lecz kiedy tylko orzeł zaczął szybować po nieboskłonie, wszystko umknęło do swych kryjówek w popłochu. Drapieżnik nie zwrócił na nie uwagi - miał przecież ważną misję do wykonania. Kiedy przekaże wiadomość, jego pan z pewnością nie będzie żałował mu krwi i świeżego mięsa. Ptak zamachał żwawiej skrzydłami. Nieliczni mieszkańcy Międzyrzecza, którzy jeszcze nie spali, przyglądali mu się w zdumieniu. Żaden z nich nie dostrzegł pergaminu, trzymanego przez orła w szponach.
"Nadszedł Czas. Hanumaka nie jest ostrożny."

Ten fragment napisałam z nudów. Jeśli ktoś chce go wykorzystać w swoim opowiadaniu, proszę bardzo, ale napiszcie mi o tym, to ja z kolei dam notkę o tym że jest gdzieś wykorzystywany :)

wąwóz kości

Mrugam i patrzę na tłum ludzi, kierujących się na Plac. Wszyscy są ubrani jak ja - czarne, skórzane spodnie, czarne podkoszulki i  czasami czarne dzianinowe marynarki. Prócz tego każdy ma broń. Charkamy, sztylety, noże. Nawet dzieci trzymają  w dłoniach jakąś broń. Słyszę miarowy tupot na wypalonej suchej ziemi. Ona też jest czarna. Tutaj wszystko jest czarne - prócz ludzkiej skóry i oczu.  Czarne są też moje myśli, choć ja się tu urodziłam. Nigdy nie wyszłam na Zewnątrz - niewielu tam szło, a żaden nie wracał.
Spoglądam na sklepienie Wnętrza i myślę o opowieściach o świecie sprzed Wybuchu. Teraz już jest za późno.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos syczący mi do ucha:
-Szybciej!
Przyspieszam. Lawiruję wśród tłumu, do póki nie jestem pewna, czy mój Opiekun nie stracił mnie z oczu. Dołączam do Zey4. Ona też wygląda jak ja.
Czarne włosy wiąże w kok na tyle głowy. Ciemnoniebieskie oczy ma szeroko otwarte, gdy rozgląda się czujnie. Usta ma zamknięte, bierze szybkie i gwałtowne oddechy nosem. Dłonie zaciska na czymś, czego nie widać. Wyprostowana, spięta, gotowa do biegu, jeśli zajdzie tak potrzeba. Ubranie przylega do ciała. Widać lata spędzone na ćwiczeniach.  Zey4 wygląda tak jak ja.
Naglę zauważam coś jeszcze. Drży jej broda, oczy lśnią bardziej niż zwykle. Sińce pod nimi są niemal granatowe. Łokcie przyciska do boków, kolana jej drżą. Marszczy nieznacznie brwi. Usta zaciska w wąska kreskę.
Zamieram. Wszyscy przypominamy posągi. Nie wolno okazywać uczuć. To niepisana zasada naszego światka. Okazywanie uczuć czyli pierwszy stopień do działania pod ich wpływem. Do nielogicznego zachowania.
- Roco4? - odzywa się Zey. Słyszę drżenie, piskliwy ton.
-Tak? - pytam.
-Roco, boję się. - Odpowiada płaczliwie. Ma smutny, cichy głos.
-Wiem, Zey. Wiem. - mówię. Milczy. Ja też.
Tłum się ustawia. Prócz kroków nic nie słychać.  Bo po co coś mówić? Nie mamy nic sobie do powiedzenia. Czekamy. Ktoś za mną przerywa milczenie:
- Przesuń się - popycha mnie. Oglądam się na niego. Chłopak wyglądający na o rok młodszego od nas, zapewne 5. Tak jak  Cary5, młodsza siostra Zey4.
Tracę 5 z oczu, kiedy idzie do grupy czternastolatków. Widzę wśród nich Cary. Patrzy na mnie, a może na Zey, nie wiem. Jej puste spojrzenie przeraża mnie, choć wiem, że moje jest takie samo. Odwracam wzrok. Stukam Zey4 w ramię i proponuję, żebyśmy odnalazły swój przedział wiekowy. Szukamy innych piętnastolatków .
Nagle coś się dzieje. Zamieszanie przy urwisku. Biegnę w tamtą stronę, Zey4 też, wyprzedza mnie.
Patrzę w przepaść. Nic się nie dzieje. Nagle zauważam to. Rudowłosa, o czerwonych dziurach zamiast oczu i bladej skórze. Wspina się niezwykle szybko, macha nietoperzymi skrzydłami, ale nie może, nie chce polecieć. Zey4 wyciąga charkam i rzuca. Trafiła. Patrzę, jak groteskowa głowa odpada od ciała, nadal wczepionego w skałę. Czaszka oklejona skórą z rudymi włosami.
Pojawiają się następne stwory, ale żaden się nie przebija. Nagle ktoś obok potyka się i wpada w przepaść. Słyszę, jak Opiekunowie każą nieletnim wracać do domów. Wszyscy, którzy skończyli szesnaście lat zostają. Razem z Zey4 cofamy się powoli, dopóki brzegu urwiska nie widać z masy 3,2,1 i 0. Potem biegnę w kierunku domu. Jest zaraz nad urwiskiem, ale zasłonięty olbrzymim stalagnatem.
Patrzę na budynek. Drzwi są lekko otwarte. Wchodzę do środka i skradam się korytarzami. Dochodzę do salonu. Zaglądam do pokoju.
Opiekunka leży na ziemi, widzę ślady ukąszeń. Obok niej znajduje się przecięty na pół wąż. Drugi, znacznie mniejszy, nadal jest w terrarium.
Rozszerzają mi się oczy. Zauważam krąg usypany z soli, przerwany w jednym miejscu. Odwracam się gwałtownie i uciekam.

"wąwóz" nigdy by nie powstał gdyby nie jeden z moich snów z serii "koszmarne-przywidzenia-żebym-nie-mogła-spać". Kilkakrotnie chciałam go spisać, dlatego cały czas go sobie przypominałam (a przyśnił m się w trzeciej klasie). Niestety nie było okazji. Kiedy dostaliśmy pracę na polskim "Dom na urwisku" wzięłam się pod boki i to wreszcie napisałam.

To koniec na dziś, może za dwa tygodnie włączę mojego grata złom stertę metalowych śmieci komputer i coś stamtąd wygrzebię ale póki co to płonne nadzieje.
HASTA LUEGO, DRODZY WYSPIARZE!

sobota, 12 października 2013

Poznajcie XYSIE (alias MYSIE)! XD

Witajcie, Drodzy Wyspiarze!
Piszę pierwszy raz, na ten post już nadszedł czas.
Mam do omówienia trzy sprawy.
Pierwsza:
Kapłanka Ejżejka wylazła wreszcie spod kościelnej nawy. ( Co znaczy, że wkrótce pojawi się pierwsze nabożeństwo w zakładce Lampłania)
Druga:
Demi zapewne mnie ostro za to zruga. Tyle razy mnie uczyła żebym się hamowała z tym czytaniem
(hipokrytka jedna -.-), ale dziś wypożyczyłam i przeczytałam w niespełna cztery godziny "Rebelianta" Marie Lu. Przez następny tydzień nie będę mogła wypożyczyć kolejnej książki, a tak bardzo chce ją przeczytać, że Asia będzie musiała mi ją wysłać mailem. (:
Trzecia:
Ach, to najważniejsze przecie! (Trylogia się kłania :\)
Podjęłam dziesiątą już z rzędu próbę stworzenia nowego języka dla Społeczności Fikcji. Jest to język Vinngański. Trochę już mam, powstał nawet jeden starożytny zapisek:

Waasio u Reense Naüm 
Reensio ne u treensi monolo* u neuk ro Vinnrese

Reensio ne keersi u neuk treense

Ik reensio toorsi u Vinnr

Fëdo moy cërco breesie
Przekład na polski:


Składam Przysięgę Poświęcenia

Przysięgam nie czuć miłości* dla nikogo prócz Vinnresów

Przysięgam nie łączyć się z nikim uczuciem

I przysięgam żyć dla Vinnru

Póki me serce bije
Przekład na angielski jest w robocie, tzn. że Asia ma mi to napisać, choć jeszcze o tym nie wie. *.*
Zabije się, cholerne linijki, czemu to CIĄGLE UKŁADA SIĘ W JEDEN WERS?!

*Naüm - (z Ving.) znaczy poświęcenie lub wolność. Czasownik znaczący poświęcenie to Naarsi.
 
*Molono - (z Ving.) miłość lub lojalność, choć to rzadko używa się tego słowa w znaczeniu lojalności. Dlatego w tłumaczeniu użyłam słowa miłość. Prawdopodobnie chodziło jednak o lojalność, ponieważ inaczej kolejna linijka nie miała by sensu. Dziwne tylko, że nie użyto słowa "Nihato" co znaczy lojalność.Ale to można wytłumaczyć tym, że Nihato znaczy też wierność, a nie można czuć wierności.
Prócz tego mam jeszcze kilka słów takich jak "Morás" (Smoki - przy czym l.poj. to "Morá"), "Vouná* Morás" (Góry Smocze), "Moránis" (Smoczęta - przy czym l. poj. to "Moráni").

*Vouná - samo słowo oznacza górę. Liczba mnoga od niego to Vounás. Jednak jeśli piszemy Góry np. Małe (Vouná Skás)usuwamy "s".
DON'T COPY, PLEASE!
(tekst w całości należy [na mocy praw autorskich]  do MNIE)


sobota, 28 września 2013

Od Clarisse : Przekaz z Planety Ziemia XD

No cześć. Pozwólcie, ze dopuszczę sobie tych Wyspiarzy, ok?
No, to super. Dzisiejszy post wynika z gwałtownej potrzeby wygadania się, którą muszę codziennie zaspokajać.
Na początek powiem jakie to wkurzające dziwne, że muszę to robić. Załamka.
Teraz niedawno zaczęłam I gimnazjum. Gimbaza nie jest zła, ale chodzi do niej ten chłopak. Tja. Ejżeja podejrzewa, że się zakochałam. Ja tam wolę puki co unikać tego słowa, bo zbyt wczesne stwierdzenie tego cholerstwa faktu, to samo zło same kłopoty. Ale owszem, strasznie mi się podoba(chłopak, nie fakt).  I tu mam problem! Nie mogę się przez niego skupić - znacie ten stan umysłu, kiedy wciąż myślicie o tym samym? Męczy mnie non stop.
Jeszcze gorzej, że ten chłopak (imienia nie podam, jakby ktoś z rocznika się dowiedział... brrr) podoba się też co najmniej 20 3 innym dziewczynom.
Co ja mam do cholery z tym zrobić? NO CO?!
Uśmiechać się i ciągle na niego gapić, żeby mnie wziął za dziwaczkę?
Zagadać co nieuchronnie skończy się ucieczką?
Bo widzicie, jestem nieśmiała. Koszmar. Mam na szczęście taką cerę, że się nie rumienię, ale do chłopaków nie umiem się ot tak odezwać. A nawet jeśli to robię  siebie idiotkę, bo się przejęzyczam czy coś. Poza tym raczej jestem brzydka nie jestem najpiękniejszą dziewczyną z rocznika. Nie jestem jak gollum, może nawet jestem ładna, ale... w gruncie rzeczy w to nie wierzę... :^(
Co do cholery jasnej ja mam zrobić?
Cześć!

wtorek, 17 września 2013

Witajcie na Wyspie Lam!

Witam wszystkich Wyspiarzy na Wyspie Lam!
Pozwólcie, że dokonam prezentacji obecnych mieszkańców Wyspy:
Oto Ja, czyli Xysia, nazywana czasami Misią!
Oto Clarisse!
Oto Demi!
Nasza trójka nadzoruje całą Wyspę. Posty z wyspy będą pisane z mojej perspektywy, posty o życiu wśród ludzi będzie opowiadać Clarisse, a pisaniną i  wierszowaniem zajmie się Demi
Jeśli chcecie dołączyć do grona tęczowych lam, wyślijcie zdjęcie swojej Lamiej postaci na maila
lamajaklama@wp.pl

Hasta Luego, Drodzy Wyspiarze!